Otacza nas cyfrowy świat. Niebieskie światło monitorów zakłóca dobowy rytm, pracujemy przykuci do komputerów, bezskutecznie próbujemy się zrelaksować wystawieni na sączące się z telewizorów obrazy, nierzadko negatywne czy brutalne. W tym świecie, wykreowanym zaledwie kilka dekad temu, natura pozostała za progiem, odcięta od naszych betonowych miast, zdegradowana do roli formowanych klombów czy nisko przystrzyżonego trawnika przed blokiem. A to właśnie do niej, do jej kojących barw, jej onieśmielających pejzaży, jej potęgi i absolutnego piękna lgną wszystkie istoty na świecie. Daje nam niezmierzone zasoby energii, spokoju; natura to jednocześnie przygoda i uzdrawiające poczucie przynależności. To natura jest magicznym składnikiem ludzkiego dobrostanu.

Nic zatem dziwnego, że to do projektów zarówno prywatnych domów, obiektów hotelarskich, jak i – coraz częściej – biurowych, wprowadza się coraz więcej naturalnych elementów. Ten naturalistyczny trend, który ukonstytuował się pod nazwą biofilia, jest silniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej i dostrzegamy go zarówno w doborze materiałów, konstrukcji, po palety kolorystyczne i wzornictwo.